Sekrety Rzymu
Corrado Augias
Muza
Pod koniec ubiegłego roku w Warszawskim Wydawnictwie Literackim Muza ukazała się książka, którą przeczytałam z prawdziwą przyjemnością, ale postanowiłam przedstawić ją Państwu dopiero wiosną, kiedy to myśli się o wakacyjnych wyprawach, zaczyna się je starannie planować, szczegół po szczególe, żeby tym celebrowaniem podróży, więc i późniejszym porządkowaniem wrażeń, przedłużyć czas pobytu w innych stronach, ciekawych, pełnych uroku. Książka nosi tytuł Sekrety Rzymu, napisał ją znany włoski dziennikarz i pisarz Corrado Augias (korrado audżias), i na pewno warto ją przeczytać, bo przecież każde miejsce Wiecznego Miasta, każdy zakamarek, ma swoją fascynującą i często mało znaną historię, tu nawet kamienie zdają się snuć swoje opowieści o ludziach i wydarzeniach.
„Od czego zacząć?” – zastanawia się autor, wiedząc, że podjął się zadania, które nie będzie łatwe. Bohater komedii Fredry, pan Jowialski, zapytałby z uśmiechem: „Znacie to? – Więc posłuchajcie”. I podobnie czyni autor tej książki – oczywiście opowiada najpierw o czasach mitycznych, o porzuconych w koszyku na brzegu Tybru bliźniakach, Romulusie i Remusie, którzy z woli tchórzliwego i okrutnego króla mieli zginąć, ale, jak wszyscy dobrze pamiętamy, wykarmiła ich swoim mlekiem wilczyca… Przytoczywszy tę znaną opowieść, choć dodam, że w wersji absolutnie nie nadającej się do powtarzania dzieciom, autor zręcznie przeskakuje na grunt refleksji historycznej – powiada: „Rzym pierwotny, z czasów Romulusa, i ten, który przetrwał do końca XIX wieku, wessał wir i pył historii. Gdybym miał wskazać, mówi dalej, tylko jedną, charakterystyczną cechę w rozwoju naszej stolicy, powiedziałbym, że jest nią współistnienie, nałożenie się różnych miast i różnych epok po kilka warstw wiekowych, ujawniających swoją obecność, ilekroć uda nam się zajrzeć pod zgiełkliwą skorupę współczesności”. Warto także pomyśleć i o tym, że spośród wszystkich sławnych miast antycznego świata, takich jak Niniwa, Babilonia, Aleksandria, Ateny czy Kartagina, jedynie Rzym zachował nieprzerwaną ciągłość istnienia nigdy nie schodząc do poziomu na pół opuszczonej osady, przeciwnie, znajdując się zawsze w centrum wydarzeń światowych i, niestety, płacąc za to swoją cenę.
Książka Augiasa (audżiasa) nie ma charakteru przewodnika turystycznego, na pewno nie jest także dziełem naukowym, a jednak w sposób atrakcyjny łączy, co mogłoby się wydać wręcz nie do uwierzenia, pewne wartości ich obu. Na końcu książki znajduje się indeks, gdzie można znaleźć imiona postaci świata starożytnego, początków chrześcijaństwa, średniowiecza, nazwiska osób z czasów późniejszych, polityków, wspaniałych artystów, pięknych kurtyzan i matron o nieskalanej cnocie, świętych i zbrodniarzy, można także odszukać tu nazwy ulic i placów. Tak więc jeśli należy się do szczęśliwców, którzy mają więcej czasu niż zwykły turysta w pośpiechu przemierzający samo centrum, i to w asyście całej grupy, zbiorowiska o rożnych zainteresowaniach, to można sobie wytyczać trasy korzystając z treści tej właśnie książki.
Sekrety Rzymu objawiane nam przez włoskiego pisarza to również barwnie opowiedziana historia włoskiego filmu, od czasów, gdy kinowych czarów dokonywano za pomocą kleju, gwoździ, papieru do dzisiejszej epoki komputerowej, będą tu także anegdoty o słynnych reżyserach i aktorach. Gdyby najgłośniejsza włoska wytwórnia filmowa powstała nie w stolicy, lecz w Turynie czy Mediolanie, kino włoskie, nawet z tymi sami reżyserami, byłoby najzupełniej inne – twierdzi autor książki. Tylko Rzym, powiada, „mógłby stworzyć taką mieszankę dobroduszności, sprytu, cynizmu, zdolności do oszukańczych improwizacji”, taki teatr złudzeń, taką jedyna w swym rodzaju grę wyobraźni.
Spacery po Rzymie, te rzeczywiste i te, które odbywamy dzięki tej lekturze, zdają się uintensywniać nasze poczucie historii, a więc świadomość i przemijania, i nietrwałości wszechrzeczy, i tej norwidowej prawdy, że „Przeszłość jest to dziś, tylko cokolwiek dalej”. O treści przytoczonych tu słów Norwida myśli się w Rzymie często – bo twarze na antycznych mozaikach, obrazach i rzeźbach wielkiego renesansu tak bardzo przypominają te, które mijamy na ulicy, obserwujemy w kawiarni, znad filiżanki pysznej rzymskiej kawy. Wieczne Miasto, mówimy sobie, i na twarzach ludzkich odzwierciedlenie tych samych, lub jakże podobnych, emocji.
Felieton z 26 IV 2009