Sekrety Rzymu – Corrado Augias

Sekrety Rzymu

Corrado Augias

Muza

 

462932Pod koniec ubiegłego roku w Warszawskim Wydawnictwie Literackim Muza ukazała się książka, którą przeczytałam z prawdziwą przyjemnością, ale postanowiłam przedstawić ją Państwu dopiero wiosną, kiedy to myśli się o wakacyjnych wyprawach, zaczyna się je starannie planować, szczegół po szczególe, żeby tym celebrowaniem podróży, więc i późniejszym porządkowaniem wrażeń, przedłużyć czas pobytu w innych stronach, ciekawych, pełnych uroku. Książka nosi tytuł Sekrety Rzymu, napisał ją znany włoski dziennikarz i pisarz Corrado Augias (korrado audżias), i na pewno warto ją przeczytać, bo przecież każde  miejsce Wiecznego Miasta, każdy zakamarek, ma swoją fascynującą i często mało znaną historię, tu nawet kamienie zdają się snuć swoje opowieści o ludziach i wydarzeniach.

 „Od czego zacząć?” – zastanawia się autor, wiedząc, że podjął się zadania, które nie będzie łatwe. Bohater komedii Fredry, pan Jowialski, zapytałby z uśmiechem: „Znacie to?  – Więc posłuchajcie”. I  podobnie czyni autor tej książki – oczywiście opowiada najpierw o czasach mitycznych, o porzuconych  w koszyku na brzegu Tybru bliźniakach, Romulusie i Remusie, którzy z woli tchórzliwego i okrutnego króla mieli zginąć, ale, jak wszyscy  dobrze pamiętamy, wykarmiła ich swoim mlekiem wilczyca… Przytoczywszy tę znaną opowieść, choć dodam, że w wersji absolutnie nie nadającej się do powtarzania dzieciom, autor zręcznie przeskakuje na grunt refleksji historycznej – powiada: „Rzym pierwotny, z czasów Romulusa, i ten, który przetrwał do końca XIX wieku, wessał wir i pył historii. Gdybym miał wskazać, mówi dalej, tylko jedną, charakterystyczną cechę w rozwoju naszej stolicy, powiedziałbym, że jest nią współistnienie, nałożenie się różnych miast i różnych epok po kilka warstw wiekowych, ujawniających swoją obecność, ilekroć uda nam się zajrzeć pod zgiełkliwą skorupę współczesności”. Warto także pomyśleć i o tym, że spośród wszystkich sławnych miast antycznego świata, takich jak Niniwa, Babilonia, Aleksandria, Ateny czy Kartagina,  jedynie Rzym zachował nieprzerwaną ciągłość istnienia nigdy nie schodząc do poziomu na pół opuszczonej osady, przeciwnie, znajdując się zawsze w centrum wydarzeń światowych i, niestety, płacąc za to swoją cenę.

Książka Augiasa (audżiasa) nie ma charakteru przewodnika turystycznego, na pewno nie jest także dziełem naukowym, a jednak w sposób atrakcyjny łączy, co mogłoby się wydać wręcz nie do uwierzenia, pewne wartości ich obu. Na końcu książki znajduje się indeks, gdzie można znaleźć imiona postaci świata starożytnego, początków chrześcijaństwa, średniowiecza, nazwiska  osób z czasów późniejszych, polityków, wspaniałych artystów, pięknych kurtyzan i matron o nieskalanej cnocie, świętych i zbrodniarzy, można także odszukać tu nazwy ulic i placów. Tak więc jeśli należy się do szczęśliwców, którzy mają więcej czasu niż zwykły turysta w pośpiechu przemierzający samo centrum, i to w asyście całej grupy, zbiorowiska o rożnych zainteresowaniach, to można sobie wytyczać trasy korzystając z treści tej właśnie książki.

 

Sekrety Rzymu objawiane nam przez włoskiego pisarza to również  barwnie opowiedziana historia włoskiego filmu, od czasów, gdy kinowych czarów dokonywano za pomocą kleju, gwoździ, papieru do  dzisiejszej epoki  komputerowej, będą tu także anegdoty o słynnych reżyserach i  aktorach. Gdyby  najgłośniejsza włoska wytwórnia filmowa powstała nie w stolicy, lecz w Turynie czy Mediolanie, kino włoskie, nawet z tymi sami reżyserami, byłoby najzupełniej inne – twierdzi autor książki. Tylko Rzym, powiada, „mógłby stworzyć taką mieszankę dobroduszności, sprytu, cynizmu, zdolności do oszukańczych improwizacji”, taki teatr złudzeń, taką  jedyna w swym rodzaju grę wyobraźni.

Spacery po Rzymie, te rzeczywiste i te, które odbywamy dzięki tej lekturze, zdają się uintensywniać nasze  poczucie historii, a więc  świadomość i przemijania, i  nietrwałości wszechrzeczy, i tej norwidowej prawdy, że „Przeszłość jest to dziś, tylko cokolwiek dalej”. O treści  przytoczonych tu słów Norwida myśli się w Rzymie często – bo twarze na  antycznych mozaikach, obrazach  i rzeźbach wielkiego renesansu tak bardzo przypominają te, które mijamy na ulicy, obserwujemy  w kawiarni, znad filiżanki pysznej rzymskiej kawy. Wieczne Miasto, mówimy sobie,  i na twarzach ludzkich   odzwierciedlenie tych samych, lub jakże podobnych, emocji.

 

Felieton z 26 IV 2009

Marc Chagall Biografia – Jonathan Wilson

Marc Chagall Biografia

Jonathan Wilson

W.A.B.

 

451499Koncepcje portretu i biografii na pewno są bardzo podobne. Bywają wizerunki, gdzie twórca stara się schlebiać przedstawianej  osobie, gorliwie ją upiększać, a są i takie, gdzie w całej swej szpetnej okazałości sterczy brodawka, przez rzadkawe włosy szyderczo prześwituje łysina. Nie inaczej bywa z biografiami – niekiedy idealizują, uśliczniają, a czasem ich autorzy wręcz lubują się w eksponowaniu niezbyt chlubnych uczynków swych bohaterów, śmieszności i fałszu przybieranej przez nich pozy. Na pewno do tej drugiej kategorii biografii należałoby zaliczyć książkę amerykańskiego uczonego i  pisarza, Jonathana Wilsona, Marc Chagall. Wybitny malarz, ulubiony twórca bardzo wielu z nas, ukazany jest tu jako człowiek, którego pewnie byśmy nie polubili –  pełen snobizmu egoista, nieskory do odwzajemniania uczuć, do wdzięczności za doznaną pomoc, ktoś, kogo niełatwo  nazwać miłośnikiem prawdy, a także budzący śmieszność narcystyczny dandys. Tolerancja – tolerancją, ale trudno dziwić się tym, którzy nie mogli powstrzymać się od drwin na widok makijażu Chagalla, czy na wiadomość o tym, że  kiedy już w okresie jego bardzo późnej starości ofiarowano mu ukazujący go obraz, potajemnie dokonał tam szczególnej korekty: przydał swym oczom uwodzicielskiego wyrazu, skrócił nos, sprawił, że włosy stały się bardziej bujne, słowem, przy pomocy pędzla uczynił ów portret wizerunkiem własnych wyobrażeń o sobie. Czyta się o tym a i owszem, z zainteresowaniem i z rozbawieniem, by po chwili  lekceważąco machnąć ręką – czy to ważne? O wiele istotniejsze są informacje o burzliwych kolejach losu malarza. Ukształtowała je historia: artysta urodził się w ubogiej żydowskiej rodzinie w 1887 roku, a dożył sędziwego wieku dziewięćdziesięciu siedmiu lat! Jakaż to ogromna przestrzeń czasu, a w niej pogromy w carskiej Rosji, potem rewolucja, pierwsza i druga wojna, Zagłada, powojenne zmiany polityczne – można by więc powiedzieć, że żył na różnych, niepodobnych do siebie planetach,  zupełnie inaczej ukształtowanych, o odmiennym klimacie. Mówią o tym także nazwy miast, w których mieszkał: rodzinny, ukochany Witebsk, Petersburg, Moskwa, Paryż, Nowy Jork i znów Francja – jej malownicze południe, wystarczy tu choćby odrobina wyobraźni, by zrozumieć nawet  tylko na tej podstawie, ileż to musiało być różnorodnych, iście niezwykłych doświadczeń życiowych. Autor opowiada o faktach, które na pewno nie są powszechnie znane, m.in. o czasach, gdy Chagall, wtedy jeszcze Mojsiej Szagał lub Szagałow, działał jako radziecki komisarz do spraw sztuki marksistowsko-leninowskiej, występując przeciwko „burżuazyjnym malarzom” i „drobnomieszczańskiej publiczności”. O święta naiwności, podobnie jak Majakowski i jego muza Lila Brik w książce, którą niedawno Państwu prezentowałam, Chagall szczerze wierzył, że rewolucja jest także przewrotem w sztuce, triumfem awangardy. „Lenin – tak pisał  z entuzjazmem artysta – przewrócił Rosję do góry nogami”. Musiało sporo czasu upłynąć, zanim na obrazie zatytułowanym  Rewolucja pojawi się Lenin wiszący do góry nogami jako twórca obfitującego w okrucieństwa absurdalnego świata na opak. Kwestią, której autor biografii poświęca bardzo wiele uwagi, jest żydowskość Chagalla, a więc przywiązanie do rodzinnego miasteczka, jego  specyficznej kultury, oraz   pełen niezrozumiałych paradoksów stosunek do rodaków. Bardzo interesujące są  rozważania autora o tym, jak to artysta starał się przekładać na język malarstwa zarówno życiową filozofię, jak i język chasydów. „Jego dzieła – powiada autor – są częstokroć dosłownymi wyobrażeniami metafor czy zwrotów. Tak jest na przykład z określeniem osoby ‘bujającej w obłokach’, poświęcającej się abstrakcyjnym rozmyślaniom. W jidisz ktoś taki to ‘człowiek powietrzny’. Chagall oddaje to całkiem dosłownie, poprzez człowieka latającego nad ziemią.(…) Artysta nie tylko więc wysławiał się, ale i malował w jidisz”” – twierdzi autor biografii. Mówi też o nasyceniu tego malarstwa mistycznym, radosnym duchem ludowego chasydyzmu, który poszukiwał niebiańskiej mądrości nawet w mrocznych zakamarkach ludzkiej egzystencji, i tego co święte i cudowne – w kręgu rzeczy zwykłych i pospolitych. W tym malarstwie, mówi autor, spotkały się ze sobą zaginiony, melancholijny świat nieistniejącej już kultury – z najnowocześniejszą nowoczesnością. Książkę Wilsona  wzbogacają barwne reprodukcje obrazów wielkiego malarza, a także kalendarium, które samo w sobie jest fascynującą opowieścią o historii i sztuce dwudziestego wieku.

 

Felieton z 23 IV 2008