Piaskowa Góra
Joanna Bator
W.A.B.
Nie tylko mężczyźni bywają autorami prozy mocnej i drapieżnej, a jeśli ktoś z Państwa w to nie wierzy, niech sięgnie po powieść Joanny Bator Góra Piaskowa. Opublikowało ją w tym roku wydawnictwo W.A.B. Dawno nie czytałam książki tak dobrze napisanej, a jednocześnie tak przykrej, tak bezpardonowo, wręcz z brutalną pasją, odsłaniającej cechy pewnej epoki, mentalność ciemnego prostactwa, brak tolerancji, nienawiść do wszystkiego co inne, co lepsze, a więc „pańskie”, nie nasze, tę wybuchową mieszankę kompleksów wyższości – i niższości, upór głupoty, która się lęka nowości, bo, jakby powiedział ktoś z owych ludzi, „my już swoje wiemy”. Metoda pisarska Joanny Bator to ostre widzenie świata, postrzeganie ludzkiej szpetoty, przyglądanie się, niczym badacz insektów, odruchom, reakcjom, właściwej gatunkowi agresji lub słabości. Bohaterowie powieści pokazywani są w ich czynnościach fizjologicznych, niezbyt pięknych przyzwyczajeniach: dłubią w nosie, puszczają bąki – uważając to za świetny dowcip. Z godną podkreślenia odwagą pisarka obnaża wady groźniejsze – nie lękając się przekroczenia granic poprawności politycznej ukazuje antysemityzm chłopstwa, zachłanność, i jeszcze płytkość i fałsz pozornie gorliwej religijności. Bohaterów powieści, poza nielicznymi wyjątkami, nigdy nie polubimy, co więcej – budzą w nas odrazę, i ma się wrażenie, że tego właśnie oczekuje autorka, pisząc z taką gniewną pogardą. A nie są to zbrodniarze, są to ludzie, jakich pełno i w mieście, i na wsi, jacy biorą udział w głupich telewizyjnych turniejach czy programach, gdzie sprytna dziennikarka prowokuje do swego rodzaju psychicznego ekshibicjonizmu.
Akcja powieści toczy się we wczesnych latach siedemdziesiątych, za czasów Gierka, w górniczym Wałbrzychu, wówczas jeszcze dość zamożnym, bo kopalnie miały się dobrze. Bohaterka powieści, Jadzia Maślak, pochodzi z wioski pod Skierniewicami. Jako młoda dziewczyna marzy o ordynacie Michorowskim, tak, tym z Trędowatej, jak to przyjeżdża po nią karocą i zabiera ją z sobą za granicę, może do „pięknego Związku Radzieckiego, o którym Jadzia uczyła się w szkole”. To, jak się zwykło mawiać „pomieszanie z poplątaniem”, jest znakomitą metaforą mówiącą nam wszystko, wszyściutko o ambicjach Jadzi, jej umysłowości. Jadzia wyjeżdża do Wałbrzycha i tam zostaje żoną nadgórnika Stefana. Jakże daleki od przyjętych kanonów jest tu obraz górniczego środowiska: pijaństwo, zależności, przywileje, specjalne talony – nic o ryzyku, ciężkiej pracy, ludzkiej solidarności, tego nie ma. Z dużym, niemal satyrycznym talentem autorka wdaje się w opisy marzeń właściwych tym czasom i środowisku: meblościanki, w barku radziecki koniak, kryształy, a wszystkie te cudowności w m4 w nowiutkim bloku, zapatrzonym w kaloryfery, które grzeją same, nie to co wiejskie piece. Marzą się dobra z enerefu, a najlepiej to zięć stamtąd, niechby i był stary, brzydki, byle z markami w kieszeni. Nie bez rozbawienia, bo pamiętam te czasy, czytałam o zagranicznych żurnalach, tak chciwie wówczas oglądanych, kuszących wizją barwniejszego życia, o peweksach pełnych skarbów niczym grota rozbójników, do której dostał się podstępem Ali Baba.
Powieść Joanny Bator jest także sagą rodzinną, odzwierciedleniem dziejów kilku pokoleń, ich poszukiwania tożsamości, swego miejsca na ziemi. Przypadek, nie inaczej niż z w prawdziwym życiu, wikła losy, rozdziela i łączy, nie szczędzi zaskakujących niespodzianek, dobre zmienia się w złe, to z kolei zaczyna być początkiem nieoczekiwanej pomyślności. A o wszystkim tym opowiada autorka z wielką pomysłowością, aż trudno oderwać się od tej lektury. W dodatku to narracja bardzo oryginalna – niekiedy jest to istny potok słów, chaotyczny, pełen kolokwializmów, wulgarnych zwrotów. Stwarza to wrażenie pełnej naturalności, bo jakby się tych ludzi słyszało, zwiększa wiarygodność, świadcząc równocześnie o wrażliwym słuchu językowym pisarki, która każdą z postaci swej książki wyposaża w odrębny, tylko jej właściwy, sposób wypowiadania się, własne powiedzonka, ze swoich rodzinnych stron.
„Wszystko było, jak się trochę zakombinowało (…) i co oni nam zrobili” – wzdychają z żalem bohaterowie powieści, nie mogąc zadomowić się w nowej rzeczywistości, tej lat dzisiejszych. I o tym smutku, niemożności przystosowania się do nowych, jakże obcych realiów, także mówi powieść Piaskowa Góra Joanny Bator
Felieton z 29 III 2009