Cezar. Życie giganta
Adrian Goldsworthy
Wydawnictwo Amber, 2007
Przypuszczam, że gdyby tak fanów zespołów muzycznych, piosenek, a także powieści i filmów, gdzie tytułem lub jego częścią są słowa: „Psy wojny”, zapytać, skąd one się wzięły, czy to może oryginalny pomysł lidera zespołu, autora tekstu, czy zaczerpnięto je z jakiegoś źródła, nie wszyscy by udzielili odpowiedzi na to pytanie. A to przecież klasyka – Szekspir, dramat Juliusz Cezar, pamiętna kwestia: „Wołać będzie: ‘Mordować’! I spuści psy wojny!” W tej samej sztuce znajdziemy słowa, które mógłby obrać za swoją dewizę każdy, kto marzy o sukcesie, zastanawia się, jak funkcjonuje tajemnicza machina powodzenia. Pozwolę sobie przypomnieć ten fragment: „W życiu człowieka jest przypływ i odpływ. Fala przypływu, stosownie schwytana, wiedzie do szczęścia, kto oną minie, ten całe życie po mieliznach, z biedą…” Siedemnastowieczny angielski dramaturg w dziejach antycznego Rzymu ujrzał historię wszystkich Europejczyków, powiązania zawsze tych samych przyczyn i skutków, odwieczną sprzeczność między namiętnością a obowiązkiem, zło, jakie rodzą wygórowane ambicje i walka o władzę. A my, czytając szekspirowski dramat, bo niestety rzadko udaje się nam zobaczyć go na scenie, stwierdzamy, że nic się nie zmieniło ani w strategii gier politycznych, ani w mrocznych wnętrzach ludzkiej duszy. W obszernej biografii zatytułowanej Cezar. Życie giganta, którą napisał brytyjski historyk, Adrian Goldsworthy, a opublikowało wydawnictwo Amber, znajdziemy wiele odwołań do czasów współczesnych, choćby tam, gdzie się mówi o zdobywaniu urzędów, popularności i majątku, by wzmocnić pozycję swoją i rodziny, a także gdy wspomina się o wręcz oszałamiających kosztach kariery politycznej! Gdy się czyta o brutalności nagonki na przeciwników oraz tych wszystkich, najoględniej to nazywając, pozbawionych elegancji sposobach umniejszenia ich roli w życiu publicznym, również nie sposób nie zauważać bardzo wyraźnych analogii. Rzeczywiście, nic nowego pod słońcem! Interesująca biografia rekonstruuje burzliwe dzieje Cezara: od rozpoczętej bardzo wcześnie, bo już w wieku szesnastu lat, działalności politycznej, przez wojnę domową i dyktaturę – po zdobycie pozycji prawdziwego władcy imperium i tragiczne idy marcowe. Autor ukazuje dokonania Cezara, wnika we wszystkie aspekty jego osobowości i psychiki, stara się stworzyć wizerunek nie tylko militarnego geniusza, utalentowanego oratora i pisarza, prawodawcę, ale i człowieka jak wszyscy nie pozbawionego wad i słabostek, pasji, które i dziś posiadamy – na przykład kolekcjonerstwa ulubionych przedmiotów. Dużym atutem książki jest świetnie zarysowane tło, przedstawienie tradycji i obyczajów rzymskiego społeczeństwa w pierwszym wieku przed naszą erą. To, co pewnie zainteresuje wszystkich: wychowanie dzieci. Z zaciekawieniem się czyta, co opowiadało się im wieczorem, jakie były ulubione zabawy, jak kształcono młodzież, i co w tych naukach bywało najważniejsze. Zwraca uwagę to, że wychowywano dzieci w przeświadczeniu, że ich ród był zawsze wyjątkowy, wyróżniał się wśród innych, a one same będą kimś niezwykłym, lepszym od rówieśników. Poczucie dumy i honoru kształtowano nieomal od kołyski. I jeszcze coś: silne poczucie obowiązku, bliskich więzi z rodziną i przeszłością Rzymu. Bo jak napisał Cyceron, „Czymże jest życie człowieka, który nie jest związany z życiem wcześniejszych pokoleń poczuciem historii?” Poszukiwacze sensacyjek i ciekawostek pewnego szczególnego rodzaju, tych erotycznych, także nie będą tu zawiedzeni, bo przecież obraz obyczajów nie byłby pełny, gdyby się nie napomknęło także o ówczesnym świecie prostytutek wysokiej klasy, konkubin, pięknych niewolnic, o kwestiach wierności i zdrady, rozwodach, społecznym postrzeganiu homoseksualizmu. No i oczywiście nie mogło zabraknąć w książce opowieści o romansach Cezara, zwłaszcza tym najsłynniejszym – z Kleopatrą. Wydawałoby się, że o wszystkim tym wiemy, a cała masa nie najlepszych filmów i książczydeł uczyniła ten temat czymś płaskim i banalnym. Autor, rzetelny badacz, powiada, że nigdy się nie dowiemy, jak to było naprawdę. Pozostaje nam zaufać empatii i wyobraźni utalentowanych pisarzy – na przykład urzekła mnie anegdota Jacka Bocheńskiego, znajdziemy ją w jego powieści Boski Juliusz, o tym, jak to Kleopatra, przez Cezara nazywana czule Krokodylcią, zdobywała sobie sympatię rzymskich dam, rozprawiając z nimi nie o polityce, lecz na temat, który rozwiązuje języki wszystkich kobiet świata – o swoich porodach! Można też przypomnieć sobie komedię Cezar i Kleopatra, której autor, Bernard Shaw, ukazuje Cezara jako starszego pana czyniącego śmieszne wysiłki, by ukryć łysinę pod wawrzynowym wieńcem. Najwybitniejsi bohaterowie zbiorowej świadomości społecznej wywoływali i zawsze będą wywoływać spekulacje i komentarze, inspirować kolejne pokolenia pisarzy.
Felieton z dnia 22 IV 2008